Coffee #34: Autorem być! Czy warto pisać książki o technologii?
O i już widzimy, pierwsze osoby do nas dołączają.
Dobrze, słuchajcie, to ja może zacznę swoją tradycyjną formułkę taką odnośnie wstępu.
Więc tak, to jest City of Money Coffee, czyli nasze regularne, co dwie tygodniowe spotkania, w których rozmawiamy sobie na konkretne tematy, które dotyczą tzw.
Senior Technical Leaders, czyli CTOs, ale nie tylko.
Również oczywiście osób, które aspirują do tego typu roli, są po prostu z tym zainteresowane.
Te spotkania trwają godzinę czasu, podczas tej godziny rozmawiamy sobie otwarcie, to znaczy są moderatorzy, ale są też często goście, tak jak dzisiaj, za chwilę do tego przejdę.
I każdy przez aplikację Twitter Spaces może zadać pytanie, czyli może np. podnieść łapkę i poprosić o głos.
My czasami możemy tego nie zauważyć, więc nie zważajcie się, w serwisie dyskusji tak się zdarza, po prostu bądźcie uparci, w końcu zauważymy.
Jeżeli chodzi o dyskusję, to tak, szanujemy się wzajemnie, czyli bez jakichś osobistych wycieczek, pod kątem jakiś konkretnych nawet firm, pod kątem konkretnych osób.
Jeżeli krytykujemy, to krytykujemy postawy, krytykujemy jakieś zachowania, natomiast nie osoby czy jakieś instytucje.
Jeżeli chodzi o nasze odcinki, polecam zapis, rozważenie przynajmniej zapisania się na cityomorning.cofi, tam można dostać powiadomienia odnośnie kolejnych odcinków.
Oprócz tego są tam linki do archiwum, archiwum wcześniejszych odcinków, archiwum naszych nagrań na YouTube, więc generalnie wszystko w innym miejscu.
Tak, dzisiaj.
O czym będziemy rozmawiać dzisiaj?
Dzisiaj ciekawy odcinek, zapraszamy aż dwóch gości.
Dzisiejszy odcinek będzie o książkach, książkach technicznych, ale nie o czytaniu książek technicznych, tylko o pisaniu książek technicznych.
Dlatego, że mamy ze sobą dwóch autorów, którzy taką czynność, takie przedsięwzięcie ze sobą już mają.
Więc ja sobie pozwolę bardzo szybko was przedstawić, pewnie jeszcze bardzo wiele o sobie później opowiecie.
Mamy z nami Konrada Kokosek, który napisał książkę, która miała całkiem sporym echem swego czasu, progoklat memory management.
I mamy z nami Tomka Elka, który napisał software mistakes and trade-offs.
Witam panowie.
Dzień dobry.
Cześć, cześć wszystkim.
Dobra, super.
Czyli jeżeli chodzi o przedstawienie, Tomku, jeżeli chodzi o przedstawienie swojego odcinka, to czy o czymś zapomniałem?
Tomek nic nie mówi, więc pewnie nie.
Nie, chyba wszystko, więc możemy zaczynać.
Jeszcze jeden szczegół.
Nie ma z nami Wojtka.
Nie mamy Wojtka.
Tak, tak.
Wojtka nie ma z nami z przyczyn rodzinnych, ale może potem dołączy.
Obiecał, że też jakieś pytanie później wrzuci.
Dobra, to słuchajcie, żeby nie marnować czasu, ja pytania generalnie będę zadawał.
Będziemy pytania zadawać do was obu, tylko pewnie staramy się, będziemy się starać tą kolejność odpowiadania różnicować, żeby każdy miał szansę zapuścić jako pierwszy.
Więc może zaczniemy od takiego podstawowego pytania.
W ogóle skąd pomysł napisania książki i jaki stał za tym cel?
Kolon, może zacznijmy od ciebie.
Okej.
No to tak bardziej anegdotycznie, to można powiedzieć, że zawsze chciałem napisać książkę od małego.
Przedemotorem nie udało mi się napisanie książek, to jest mojego pojęcia.
Bo siedzieli w domu, nie trzeba wychodzić.
To marzenie... pojawiła się jakaś okazja, myśl, to to wróciło, bo narodziła się rzeczywiście jakaś taka myśl w pewnym momencie, że z rzeczy, którymi się zajmowałem zawodowo, zobaczyłem, że po prostu brakuje takiej książki.
Że jest dużo wiedzy, którą gdzieś tam zdobyłem.
Jest trochę książek podobnych, ale żadna nie dotyka...
Jakby się nasuwał, że jest potrzebny i oczywisty.
Więc po prostu chciałem coś takiego stworzyć.
Na zasadzie, że chciałbym coś takiego sam przeczytać.
Albumy, a co było celem?
Takaś ambicja, żeby się po prostu podzielić tą wiedzą, zrobić taki mega braindump.
Myślałem wtedy, że na ten temat coś wiem, ale dopiero jak już zacząłem pisać, to research pokazał, jak mało wiem.
Więc przy okazji też nieuświadomiony cel to, że się jeszcze bardziej, dużo bardziej tego tematu przy okazji.
A po trzecie, to już wtedy jakąś tam...
Miałem wizję taką, żeby troszkę budować swoją rozpoznawalność i to taki ważny, albo nie, ale jakiś element, żeby pojawić się gdzieś jako autor takiej książki w tym temacie, w którym chciałbym być rozpoznawany.
To ciekawe, z rozpoznawalnością jeszcze wrócimy.
I przy okazji odpowiedziałeś, bo miałem właśnie zapytać, bo ten temat, document management, to jest jednak dosyć wąska działka.
Więc miałem właśnie zapytać, czy to jest tak, że ty już taki czułeś się takim ekspertem?
Czy bardziej aspiracyjnie to potraktowałeś?
Ale ty w sumie odpowiedziałeś już na pytanie.
Tak, wtedy się czułem, choć nie byłem.
I się coś tam wiedziałem, ale nie wiedziałem jak dużo, nie wiem.
Tomek, jak to było u ciebie?
Skąd u ciebie się wziął ten pomysł napisania książki?
Tak, no to wydawało mi się, że to jest taka dla mnie naturalna droga kiedyś tam, w dalszej perspektywie.
Bo w sumie ja lubię sobie zapisywać wszystkie rzeczy, mieć tak strukturyzowane, ale to myślę, że większość ludzi z IT, nie?
Taki umysł ścisły i raczej nie ma tego chaosu.
No i po prostu tak zacząłem sobie napisywać takie różne przemyślenia odnośnie projektów, w których uczestniłem.
Na przykład pracowałem wcześniej w Allegro, też Data Stacks nad Kassandrą.
No i też trochę tych rzeczy się uzbierało, bo tam robiliśmy sporo projektów.
No i zapisywałem sobie właśnie taką listę rzeczy, które na przykład bym mógł zrobić troszkę inaczej w przyszłości, albo że jakiś błąd upełniliśmy i on kosztował ileś tam, jeśli chodzi o koszty.
Na przykład tego, że maintenance był bardziej kosztowny, czy na przykład wydajność nie była tak idealna.
No i dużo takich przykładów.
No i tworzyłem sobie taką listę tych rzeczy, decyzji, właśnie tych błędów też, błędów zespołu, czy też moich, tak?
No i był taki pewien moment, że zobaczyłem, że o kurczę, ta lista jest dość długa już.
Tam było, no nie wiem, z 15 rzeczy.
No i zauważyłem, że te rzeczy nie są tak bardzo specyficzne, ale można je na taki wyższy poziom abstrakcji wynieść, bardziej generyczny, nie?
Że mógłbym to służyć też komuś innemu.
No i to był taki moment, że pomyślałem, że to jest może dobry moment na napisanie książki.
Ale też tak jak Konrad tutaj wspomniał, no też tutaj jest ten czynnik promocji samego siebie, nie?
Bo to też jest dobry taki manifest, że jednak znasz się na tym, co robisz.
No i jest łatwiej, nie?
Później...
Ja tylko pociągnę chwilę ten temat promocji samego siebie.
No ale to też jest zrobić prościej i łatwiej.
Teoretycznie, nie?
No bo zamiast książki mogliście pisać bloga, promować go, zrobić kanał, cokolwiek, nie?
Ale myślę, że ciężko porównać coś takiego jak tutaj znacznie macalny dowód tego, co zrobiłeś, nie?
Myślę też, pewnie Konrad też tego ma odczucia, że jak się dostał tą fizyczną książkę z tym, co się zrobiło, no to jednak też jest taka duma z tego, co się zrobiło.
No i też te inne akty, które też są mierzalne, nie?
I muszą się szukiwać również, nie?
Ja jestem takim old school'em dzieckiem po prostu.
Dla mnie książka jest wyższej wartościowym produktem niż blog, bo chociaż co do wartości pewną można wnieść dokładnie to samo, ale jednak ta zamknięta forma i to, że to jest na półkach gdzieś i no jest bardziej skondensowana po prostu i dla mnie była bardziej nabliwa.
Tak jest, tak jest.
Przepraszam, ten argument zrozumiem, nie?
Forma fizyczna ma swoje, tylko tutaj bardziej właśnie, bo wiesz, to może nawet trochę bardziej dla tych, którzy nas słuchają, nie?
No bo jednak znaczy powiedzcie tylko może krótko, czy wy już znaczy, no bo wy już raczej coś robiliście i pewnie gdzieś tam was było widać, kiedy zaczynaliście pisać, nie?
Bo wyjście od tego na książkach po pierwszy krok dla mnie to jest jednak duże, duże przedsięwzięcie, nie?
Duże?
To są rozporządkowalności, na przykład.
Tak, no to jest na pewno dla mnie ta rozporządkowalność była bardzo mała jeszcze wtedy.
Powiedziałbym, że jakaś bardziej szczątkowa niż realna.
Więc pójście do znanego wydawcy, żeby to było wśród kanonu lektur takich, które czytałem od lat, to wydawnictwo bardzo szanuje i takie nawet opłatki, jakie mi się kojarzyły z wysoką jakością, było super takim boostem, żeby użyć jako dźwigni właśnie.
Bo jak bym wydał ebooka, czytał bloga, to to się wszystko rozmywa, a tutaj nagle dostajemy taki glejt, że no apres chciał mnie wydać, wydał mnie, jestem wśród tych innych autorów, które cenię, których sobie ceniłem i cenię nadal, więc pod tym względem to jest dla mnie dużo coś innego, tak, niż właśnie blog, czy vlog.
Bardziej nowoczesne formy też bardzo dobrze mogą działać, natomiast no na ten czas, w tamtym momencie, z moją podejściem, no jednak ta zamknięta forma książki jest dla mnie super.
Także pisanie jeszcze właśnie to samo, jak się przychodzi do wydawnictwa, które ma jakąś renomę, tożsamość książka była opisała, okazała się w tym wydawnictwie Manning, no bo to też jest to bardzo dobra jakość, bo wcześniej czytałem również z tego wydawnictwa.
Myślę, że O'Reilly, Apres, Manning to są takie przodujące wydawnictwa, no i też to nie jest tak, że jesteś samstem, nie, jak piszesz, tylko masz cały zespół ten, który ci pomaga i z tobą pracuje, bo Manning to była jakby, jak tam mam stronę z Acknowledgements, czyli podziękowaniami, no to tam pewnie jest 40 osób, tak, którzy na przykład pomagali w edycji, którzy, językowy specjalista, który był native speakerem i jednak był w stanie też edytować to, bo książki są po angielsku, napisana moja książka po angielsku, ale według mnie jestem native speakerem i czasem na przykład widziałem taką tendencję, że robiłem zbyt złożone zdania, na przykład po języku polskim, jest coś takiego, że robiłem z złożonymi zdaniami, tak, no i tam jest edytor, który ma to w małym palcu, no i już jest w stanie to podzielać na mniejsze zdania, nie, no i to jest już taka spora pomoc, która oczywiście, że można sobie kogoś zatrudnić samemu, ale to trochę daje, no i też właśnie technicznie edytorzy, bo na przykład w procesie tutaj w Manning jest tak, że jest wiele tych technicznych etapów review, u mnie to były 4 fazy, czyli po pierwszy raz, jak się napisze książkę, dostałam to ludzie z różnych firm, bardzo różne doświadczenie mają, architekt jest np. w korporacji, ale to w ogóle jest start upów.
No i oni rewiłują to, nie?
I na każdym razie macie fajne feedbacki, się uczysz, uczysz też trochę.
Jeszcze bardziej zaglądasz tematy.
Super, ciekawe.
Ja bym powiedział, że to chyba nawet często widać, bo ludzie właśnie wrzucają, że zrobili rewił takiej książki, potem też pewnie działamy na zasięg, tak tam, tej książki, nie?
Bardzo ciekawe to jest, bo moje doświadczenie znowu jest całkowicie odwrotne i akurat może to być różnica wydawnictw po prostu, bo to co mówisz, Tomek, o planningu jest jakimś marzeniem, którego nie spotkałem w Afrasie.
Jakoś zupełnie muszę wyznać proces wydawania książki pod tym wydawnictwem.
Nie dało mi poczucia, że w ogóle nie jestem sam, tylko byłem cały czas sam.
To ciekawe, no.
Ich wsparcie było prawidłowo małe, no.
Słuchajcie, tak szybko wskoczyliście w temat tych wydawnictw, a mnie to interesuje, bo ja się całkowicie zgadzam z tym, co powiedzieliście, że to są duże wydawnictwa, to są prestiżowe wydawnictwa i generalnie jeżeli wychodzą fajne książki, to zazwyczaj w którymś z nich, ewentualnie jeszcze dodałbym proga.
I teraz pytanie właśnie, jak w ogóle tam trafiliście?
Czy to jest tak, że to był w ogóle Wasz pomysł od samego początku i chodziliście, szukaliście, byliście odrzucani przez jakieś wydawnictwa?
Czy może wręcz przeciwnie, może pojawiły się nawet jakieś kontakty z tej drugiej strony?
Jak to wyglądało w Waszym przypadku?
Muszę zasygnować kogoś odpowiedzi.
No dawaj, jedziesz.
Dobra, no to ja się odezwałem do nich, to było wydawnictwo, które kojarzyłem z książkami, które bardzo mi podzieliłem, Zasza Gorsztajn, Krowotnę i kilka innych, więc pomysł z książką od razu sobie łączyłem z nimi i chciałem, żeby to było to wydawnictwo właśnie z tej renomy, więc się do nich odezwałem wprost z pomysłem, z pitchem.
Tam jest nawet na stronie dosyć dobrze opisany proces.
Trzeba złożyć takiego propozala oczywistego, więc tam trzeba napisać, o czym ta książka, czym się różni od obecnych, co ma dać, taki standardowy opisik na trzy strony.
Był akcept, dosyć szybko w sumie, więc ta historia tutaj prosta jest.
Czyli od razu to było pierwsze wydawnictwo, do którego złożyłeś i od razu udało się dostać taką zgodę, czy zainteresowanie było tam z drugiej strony.
A tak z ciekawości jeszcze, pytali cię o twoje jakieś referencje, jeśli chodzi o kwestię pisania, czy pisałeś coś wcześniej, czy publikowałeś coś wcześniej, czy masz jakieś próbki czegoś, co napisałeś?
W tamtym momencie, ale chyba nie zbyt dużo, bo miałem bloga, ale polskiego.
Miałem jakieś wystąpienia też polskie.
Było raczej to takie wszystko, trochę mi zaufali chyba.
A Tomek, a jak to wyglądało u Ciebie?
U mnie jest tak, że sobie też podobnie jak Konrad, wziąłem tylko dwa wydawnictwa akurat na tapestach, że wziąłem sobie O'Reilly i właśnie Manning.
No i oni mają tam, że trzeba wypełnić taki dość szczegółowy ten formularz.
Myślę, że to nie będzie przez stronę, tylko jak tak pamiętam, to można z pięć, dziesięć stron, że trzeba rozpisać już każdy konkretny rozdział, jaki masz plan.
Też opisać jak będziesz promował swoją książkę, czyli kanały marketingowe, jaka jest nisza dla twojej książki.
Mnie sporo czasu to zajęło, żeby wypełnić te dwa formularze.
No i w sumie oba te wydawnictwa się do mnie odesłały.
I kolejny etap to było coś takiego, że ten template właśnie wypełniony już przez autora jest rewiłowany przez takich top autorów z danego wydawnictwa.
No i na przykład w Manning to wysłałem do dziesięciu top selling autors.
I na przykład jednym z tych autorów, który czytał ten mój template był John Skid, który jest bardzo znany w dyskusjach.
Pewnie Konrad go kojarzy.
Tak, i on właśnie przeczytał sobie ten template i zainteresował się, bo napisał, że są dwa bardzo ciekawe rozdziały, które on ma też ekspertyzę i chciałby po prostu współpracować, jeśli chce.
No to właśnie po tym jak John Skid się zdecydował, że chce napisać książkę, no to wybór był prosty dla mnie.
Czyli wybieram Manning i idziemy w tą stronę.
No i właśnie on tam napisał dwa rozdziały w sumie.
Ale jeśli chodzi o ten proces, to też raczej było zainteresowanie od początku, tylko właśnie było to dłuższe trochę.
Też myślę, że pomogło mi to, że pisałem sporo blogpostów, tylko że pisałem na taką jawową stronę, dość znaną baldung.com, gdzie tam jest masa takich artykułów spokusowanych na konkretną rzecz, taką małą sieć o jawę.
Tam pisałem masę tych artykułów kiedyś, strona miała objęcie wpisaniu technicznym.
No i też myślę, że dobrze pracowałem w The Last Tax wtedy, czyli w dość rozpoznawalnej firmie przy Kassandrze.
To na pewno ułatwiło mi, no bo też jest firma z dominy Krzemowej, która tworzy tą technologię.
Tam też pisałem jakieś blogposty czasem.
Jakbyście mieli powiedzieć, jeżeli ktoś by teraz, bo wiecie jak wygląda ten proces, tak jak powiedzieliście, to jakbyś teraz składał od zera, czyli bez swojej historii, czy masz już wydanym książkę, taki wniosek, to przygotowałbyś się jakoś do tego, nie?
Zrobiłbyś sobie jakiś profil konkretny po prostu?
Żeby mieć większą szansę, jak już wiesz jak to działa i po prostu selekcji czy coś.
Czyli np. jak Pan powiedział, że nam się zainteresował ktoś, to Pan przeszkadza.
Z mojego odczucia subiektywnego wygląda to tak, że głównie ważny był ten pomysł, nie?
Czyli jeżeli masz fajny pomysł i dobrze opisane to, czyli już tak przemyślane, no to jest już większość sukcesu.
Tak, tak teraz sobie otworzyłem ten dokument teraz i widzę, że zdecydowanie pomysł tutaj, czyli dobrze przemyślany, kto jest targetem, czemu ta książka jest ważna w ogóle, jak to wygląda nad Twoją konkurencją, to jest dużo ważniejsze.
To też oni nie wydają znanych osób ciągle, tak?
Ciągle nowe napisy pojawiają.
Nie jest dla nich jakiś główny...
Nie chodzi o to, że wydają znane osoby, bo na pewno dostają takich requestów dużo, nie?
I jakoś decydują kogo wybrać, a kogo nie.
Chociaż też z drugiej strony to takie pytanie, możecie odpowiadać albo nie, ale zakładam, że to jest raczej od strony czysto biznesowej Wasza inwestycja.
Tak jak Tomek mówił, to wydawnictwo Malin tam dołożyło swój wkład, nie?
Ale tak naprawdę z punktu widzenia wydawnictwa zakładam, że oni mówią, okej, to pisz książkę i jak ją napiszesz, to okej.
Jak nie napiszesz, to nic nie zainwestowaliśmy, albo minimalnie nie spełniliśmy.
Tak, ryzyko jest niskie, to prawda, więc tym bardziej pewnie nie muszą się bardzo bać.
Zwłaszcza, że tam żadne kształty się nie pojawiają, dopóki się ta książka nie materializuje też konkretnie.
Nawet, nie wiem jak u Ciebie Tomek, ale u mnie ten marketing to też był bardzo taki spokój.
Nie było jakichś pre-sale, jakiegoś kampanii w trakcie.
Właściwie dopiero jak już lizał rejestra treści, to widać.
Właśnie Manning ma ten Early Access Program, to jest dość ciekawe, czyli jak jest książka w wersji pierwszej, to już zaczynają sprzedaż po to, żeby już te pieniądze zarobić na całą tą produkcję.
I dobrze to działa, muszę przyznać, bo w tym Early Access, myślę, że po kilku miesiącach już było tak, że koszty produkcji książki się pokryły.
Ogólnie Manning zakłada tak, żeby książka była takimi mery sukcesami, to powinno być sprzedane 2000 egzemplarzy.
To jest już sporo na książkę techniczną u nich.
No i to udało się mi dość szybko w sumie zrobić.
Teraz jest chyba około 5000 sprzedanych.
I jeśli chodzi o marketing, no to właśnie nawet mają taki team desygnowany do tego i starają się szukać dużo tych kanałów.
Tylko, że ty musisz też wykonać pracę.
Na przykład teraz podobno bardzo dobrym kanałem jest Reddit, tylko żeby tam zacząć postować coś związanego z twoją rzeczą, trzeba mieć wysoką reputację.
Czyli trzeba sobie tę reputację zbudować poprzez odpowiedzi itd.
To jest bardzo duża praca.
No, jest duże prace, które trzeba wykonać, ale też pomagają.
Na przykład też ten video marketing, czyli Discord i taka krótsza forma promocji książki.
Więc to było na was pozytywnie naskoczone, jeśli chodzi o to.
Ale sam też dużo starałem się promować.
Na przykład udział w tym podcastu też jest sporo promocji.
Nie ma co się oszukiwać.
To ja już nie będę znowu mówił, że w apresie tak nie było.
Ale to też tłumaczy pewnie ich niski koszt wejścia.
Nie mają tego procesu.
Jeszcze to, co mówiliście, że promocja, self-promocja, że to nie jest biznes, ale przedsięwzięcie.
W sumie to też tak na początku myślałem, że w ogóle nie patrzyłem za bardzo na to.
Dostałem umowę, jakiś tam niski procent tego realities był, jeszcze na to była jakaś część oddana do współautora.
Ale też właśnie zakładałem, że to będzie taka inwestycja długoterminowa.
Ale co się okazało, Manning ma taki bardzo pozytywny model, bo jeżeli masz książkę po angielsku i sprzedaż ją na rynku nieamerykańskim, czyli wszystko co nie jest Ameryką, to dostajesz 50% sprzedaży.
Więc według mnie to jest bardzo taka króta ciekawostka.
To ciekawe, ale a nie myśleliście, bo rozmawiamy o wydawcy, to pociągniemy ten temat trochę, a nie myśleliście o self-publishing, czyli żeby zrobić to samemu wtedy?
Bo raz, że mamy jakieś przykłady z Polski, to jeden, a nawet na rynku międzynarodowym, nie wiem czy wpadliście na to, czy szukaliście, ale D.H.A., który tam trochę książek wydał kilka, czy okazji tej swojej ostatniej, tam napisał taki reans na temat wydawców, że gdyby to robił następnym razem, to by zrobił to sam.
Więc pytanie, czy to w ogóle Wam przeszło przez głowę, nie przeszło.
Teraz gdybyście robili to, poszlibyście do wydawnictwa, czy już raczej self-publishing?
Pan Rada też należy nam trochę odpowiedzieć, patrząc na aktywność, ale przemyślenia, Tomek?
Okej, więc ja w sumie nie myślałem o tym, bo też wydawało mi się, że nie jestem tak znany, żeby to miało jakąś siłę przebicia.
Może nawet ten model jest bardziej opłacalny, że wtedy skupiasz się tylko na tym rynku, na przykład polskim, gdzie zawężasz to.
Jednak poziom polskich programów też jest dość spory.
Ale w sumie gdybym miał w przyszłości pisać jakąś drugą część, to przyszło mi to przemyśleć na pewno.
Poznam już proces i wiem mniej więcej jak to wygląda.
Tylko że to też zależy właśnie od tego, jak wydawnictwo podchodzi do dzielenia się zyskiem.
To jest kluczowe.
Jeśli to jest pozytywne, to wtedy nie trzeba tego robić, bo na pewno jest duża pomoc.
A jeżeli jest tak, że dostajesz właśnie kilka procent, to wtedy ta cała praca jest tylko promocją twoją.
Więc na przyszłość, jeżeli sobie na przykład wyrobisz nazwisko już po tych latach, to bym zaraz ważył na pewno.
Jeżeli chodzi o self-publishing, to jeszcze może takie pytanie pomocnicze albo pomagające się doszczegółowić.
A słuchajcie, czy w ogóle wy macie wiedzę na temat tego, ile się sprzedało waszych wersji elektronicznych versus papierowych?
No bo self-publishing, jeżeli na przykład byście decydowali na sprzedawanie tylko elektronicznej, to self-publishing ma duży sens.
Bo to tu nie ma jakichś mechanicznych zakładów.
Natomiast jeżeli chodzi o papier, no to powiedziałbym, że tego już tak samemu w warunkach chałupniczych to już się nie bardzo zrobi.
Ja tutaj rzucę trochę tak spokój, że wiesz, jest kilka dobrych przykładów nawet w polskim, że to się w warunkach domowych jak najbardziej da zrobić, bo jest po prostu dookoła tego już przemysł, który pozwala.
Jest przemysł, jest imkar, który wydaje wszystkich w Polsce i robi to świetnie i tylko im dajesz jakiś procent.
Nigdy mniej niż tych palet tej książki.
To jest taki przykład, który może tutaj zna Darek Sibert.
On wydaje wszystko sam.
Te swoje książki, robi dystrybucje i tak dalej.
Czytaj tego na tysiące sztuk na świecie.
Ja opowiadając, po pierwsze wtedy zupełnie o tym nie myślałem, bo jednym z moich celów było, tak jak mówię, że jakość self-publishinga tutaj nie sprzyja temu, bo nie chciałem mieć boosta w stosunku do rekrutacji, wydając to w renowowanej pełnicy, więc to był oczywisty wybór dla mnie.
Self-publishing wydaje mi się ma duży sens w takiej sytuacji, jak już masz jakąś markę, rozpoznawalność, jakąkolwiek dźwignię, od której się zacznie, ale jak nie znał prawie, zwłaszcza za granicą, to ciężko by było to wypromować.
Wtedy nie.
Teraz, tak jak Tomek powiedział, jak już masz parę lat później i jesteś jakoś w PR-ze, to jak najbardziej.
Bo to też wcale nie jest tak, że jesteś sam w self-publishingu, bo jesteś w służbie usług.
I najlepsze jest to, że sam sterujesz, kogo sobie dobierasz, ile się procentami dzielisz.
Więc naprawdę można sobie też proces wyrobić taki, że jesteś jakby na misję, tylko tylko tyktujesz warunki.
No dobra, co do... jeszcze tylko... ja dostaję takie raporty i mnie to jest pół na pół.
To jest chyba nietypowe, może nie wiem, ale dokładnie tak.
Jeśli chodzi o to właśnie papier versus buk, to to będzie jakieś 60-38%, dlatego, że jeszcze jest audio buk akurat w mining i pewnie będzie z 2%, ale właśnie te 40% to będzie papier.
Więc i tak jeszcze sporo ludzi kupuje papierowe wersje.
Na pewno dużą zaletą jest to też, że tłumaczę sobie, to znaczy i tak mógłbym to tłumaczyć na jakieś rynki, ale no jednak to trzeba oddać się wydawnictwu, że to proces tłumaczeń jest out of the box i na pewno nie chciałoby mi się wprowadzić w proces tłumaczenia tego na jakieś rynki chiński czy rosyjski.
A w wydawnictwie to po prostu oni to całkowicie wzięli na siebie.
Więc to jest jakaś zaleta wydawnictwa dużego, które ma już swoje kontakty i procesy.
Tak, to jest to samo tutaj.
Moja książka była tłumaczona na japoński jakiś tam.
Właśnie to tłumaczenie zostało skończone tak co miesiąc temu.
Ciekawostka jest taka, że w japońskim ta książka ma dużo więcej stron.
No, myślałem, że dużo mniej.
Ja też tak, też tak mi się kiedyś wydawało, że tak powinno być.
Dobra, słuchajcie, ja akurat tak całkiem z boku.
Kiedyś brałem udział w takim tłumaczeniu.
Wydawnictwo się do mnie odezwało, który nie pomógł z tłumaczeniem takiej dużej książki.
No właśnie, tam w jakiejś rozmowie na LinkedIn nam wyszło przy okazji promowania tego spotkania, że ja tam popełniłem jakieś książki w przeszłości.
No i u mnie to było tak, że sierpnią do południa, czas praski, napisałem te trzy, czwarte książki.
Pytanie, jak to wyglądało u was?
Ile czasu wam zajęło napisanie tych książek?
Czy to macie zmierzone, wiecie?
Czy faktycznie to tak, że weekend trzeba zacząć ten, czy jednak to ciężko?
Ja mam zmierzone jak najbardziej.
Dosyć dokładnie sobie w tym momencie to liczyłem dosłownie co do słowa.
Mam raport, potem mogę nawet podesłać, bo stworzyłem taki wątek na Twitterze, który to podsumowuje.
Więc jest wykres godzinowy i słowny.
Ogólnie wyszło, znaczy tak, pracowałem na tym 2,5 roku, a takich żywych prac wyszło 240 bodaj dni roboczych przez te 2,5 roku.
Takich naprawdę bitych godzin prysania, bez przerw, bez niczego.
Tak to trzeba by pewnie jeszcze razy półtora przemnożyć co najmniej.
Więc mi to zajęło 2,5 roku, ostatnie 9 miesięcy na pełnym etacie, po 12 godzin dziennie, żeby w końcu skończyć.
Wcześniej to było takie przerywane jakieś sposoby, trochę na etacie, trochę nie.
Bardzo, ogólnie bardzo dużo, w skrócie bardzo.
Tomka puszcza czasem pytania, liczyłeś Roi tego?
Gdybyś ten czas spędził na czymś innym, oprócz sławy itd.?
Oczywiście i bezpośrednio się to zupełnie nie przekłada finansowo, bo to Roi jest o rząd wielkości gorsze niż po prostu praca na etacie w tym czasie.
Natomiast to jest bezpośrednio ze sprzedaży, a bardzo trudno policzyć, co mi ta książka dała w szerszej perspektywie.
Uważam, że dużo i tutaj jeżeli sobie dołączę wszystko, co mi to dało, i cały jego kolejny etap jakiejś drogi, to się opłacał.
Liczenie takie sprzedaży kontra godziny, to nie wiem, jak u ciebie Tomek, ale wydaje mi się, że to jest bardzo po prostu Roi.
W sensie ja przyznam, że pytanie było tendencyjne, bo ja nawet po tych książkach, które ja pisałem, wiem jak to wygląda i u innych autorów też.
Więc to w książkach technicznych to zarobienie na książce po prostu jest...
Można sobie to policzyć, mówisz 5 tysięcy sztuk, u mnie 6 tysięcy sztuk, więc to nie jest jakiś rocket science, żeby to przemnoryć teraz przez cenę.
Tomek, jak to u ciebie wyglądało?
To był duży wkład, okres czasu?
Znaczy to zacznę od końca.
Może jeśli chodzi o Roi, to właśnie to jest problem, nie da się tego tak bezpośrednio przeliczyć, tylko właśnie jest według mnie taki efekt też, że każdą kolejną rzecz, którą będziesz robił, będziesz zarabiał powiedzmy więcej, nie wiem ile procent, 20-30% bądź w związku z tym, że masz jakiś większy prestiż no i też renoma, więc to też trzeba wziąć pod uwagę.
A jeśli chodzi o pisanie, to nic takiego, pisanie konkretnie zajęło to rok, czyli treści i w sumie zazwyczaj robiłem tak, że jeden rozdział udało mi się napisać przez parę weekendów, czyli starałem się skończyć jeden rozdział, iść dalej, ale z drugiej strony jeszcze ten proces całej edycji trwał kolejny rok, czyli branie tego feedbacku, uznawanie właśnie tych opinii z review.
To też długo trwało, żeby zebrać te opinie od jednastu osób.
Kolejne fazy edycji, feedback też z Early Access, bo w Early Access w Manningu jest ta książka w takiej formie live na stronie internetowej i każdy może komentować.
I też tam jest czasem masa komentarzy, które trzeba ustosunkować się, ale dzięki temu powstaje lepsza treść i zanim zacznie się druk, to już jest rzeczywiście ta książka przeglądnięta przez wiele ludzi i też czytelników.
A to jest ciekawe co powiedziałeś teraz i to co Konrad powiedział wcześniej, bo tak jak o tym mówiliście, no to wychodzi jedna rzecz według mnie, w szczególności pod kątem tego pomysłu na całą książkę, złożenia go itd., bo to oznacza, że temat, który wymyślasz, musi być dalej aktualny za dwa do trzech lat.
No bo jeżeli, wiesz, ty piszesz książkę rok i potem rok trwa edycja itd., no to twój pomysł się pojawi na rynku za dwa lata.
Tak, dlatego na przykład ja nie chciałem celować w książki typu w jakiś właśnie specyficzny język w Pitcher w jakimś momencie czasu, czy Framework, tylko coś bardziej takiego ogólnego, co będzie aktualne przez wiele lat.
Dlatego też właśnie ten Mistakes and Trade-offs, który może będzie, bo taka moja nadzieja jest, że będzie można to dalej czytać za pięć lat i będzie to w miarę aktualne.
No ja tutaj z uszą na ramieniu pisałem, bo naprawdę runtime dotmetowy to nie jest stabilna rzecz, w sensie ciągle go zmieniają na rok się pojawiają nowe wersje i GC też zmieniają, więc zawsze to było przez te dwa i pół lata roku prac, no to się zdecydowanie troszeczkę się zmieniało, natomiast udało się to nadrabiać, oczywiście potem też się już trochę zaktualizowało.
Mój pomysł na to był taki, żeby uczyć z tego taką Biblię, która jest trochę szersza w kontekście niż aktualna implementacja, po prostu wszystko.
Ok, to pociągnę tylko to, no bo tak, Ty się zgłosiłeś do wydawnictwa, oni powiedzieli fajny pomysł, piszesz, piszesz te dwa lata, teraz wydawnictwo narzuciło Ci deadline, kiedy musisz skończyć?
To wiesz, można gonić, bo króliczko można gonić nieskończone w tym wypadku.
Był deadline, przekroczyłem go dużo, w pewnym momencie to stało się już tematem tabu, nikt o tym nie mówił, po prostu widzieli, że się prace toczą, widzieli, że dużo wolniej niż pewnie się spodziewali, ale też nie tworzyli jakiejś ogromnej presji, więc no to tak to trwało.
Myślę, że dwa i pół roku, przekroczyłem jakieś półtora roku, się spodziewali, ale teraz w ogóle bym zupełnie inną datę podpisał, bo jakieś myślenie mega życzeniowe i no nie wiem.
Jedno co bym zmienił, idąc do wydawnictwa, to to, że poszedłem trochę później do tego wydawnictwa, bo ja tak naiwnie rzeczywiście poszedłem, z samym naiwnie, a może też po prostu, żeby sprawdzić, czy to jest możliwe, no poszedłem z samym pomysłem, bezpośrednio z pisem treści, tak jakimiś tam może z czątkowymi notatkami, ale bo nie miałem nic, to paragrafów, połazenia, więc potem jest duża presja jednak czasu.
Gdybym teraz myślał o tym, to bym sobie najpierw nazbierał jakiś notatek, materiałów, przykładów może, jakiejś takiej struktury i z tym sobie pochodził do wydawnictwa albo może z jasnością i celu publicznej, kiedy się nie udało, ale żeby mieć już więcej, bo oni chyba też się tego trochę spodziewają, a może nie, nie wiem, ale z mojego punktu widzenia za dużo bym musiał zrobić po prostu.
Okej, taki mały wtręt w tak zwanym międzyczasie.
Słuchajcie, jeżeli macie jakieś pytania do kolegów, do komentarza i tamka, to poddajcie łapki albo ewentualnie wpisujcie je po prostu na Twitterze w wątku do tego space'a, ale pewnie podniesienie łapki będzie większy szansę, że to zauważymy.
Okej, powiedzieliście trochę na temat numerków, panowie, czyli mniej więcej wiemy, jakie to są nakłady, oczywiście wiemy, ile te książki kosztują już potem w retailu, natomiast czy możecie się podzielić taką informacją, ile z takiej książki procentowo, tak mniej więcej, autor może mieć?
I teraz od czego to zależy?
Czy to właśnie zależy od tego, czy wydajecie swoje pozwolenie na formę, czy na przykład, nie wiem, dodanie audiobooka, to to cokolwiek zmienia, czy pojawienie się tłumaczeń, cokolwiek zmienia, czy w ogóle są jeszcze jakieś inne opcje wydawnicze, na przykład wiem, że takie wydawnictwa jak O'Reilly albo Manning mają swoje subskrypcje, czy jak w tym momencie liczy się tak naprawdę wasz zarobek, czy na przykład można liczyć długofalowo na jakiś pasywny dochód z tego typu książki?
Mogę zacząć teraz tutaj.
Tak, to już tak trochę wspomniałem, tak, o tych 50% ze sprzedaży spoza rynku amerykańskiego, czyli to jest bardzo dobra kota głównie.
Jeśli chodzi o sam rynek amerykański, no to jest już to znacznie mniejsze.
Jest to chyba około 15%, tak dobrze teraz pamiętam, ze sprzedaży egzemplarza.
Najczęściej też są promocje, które tam obniżają tę cenę książki.
Powiedziałbym, że więcej jest promocji niż tej ceny bazowej, więc jak ktoś chce kupić, to możecie sobie poczekać chwilę po prostu i pewnie będzie w lepszej cenie niż ta w retailu.
A jeśli chodzi o tłumaczenia, to właśnie jest ta sama zasada, co tutaj z zagraniczną sprzedażą.
Czyli tłumaczenie jest pokrywane przez... w sumie to jest tak, że zgłasza się jakieś zdawnictwo zagraniczne, na przykład japońskie, i ono chce kupić licencję na książkę.
No i to jest jednorazowa kwota, która jest na przykład 5 tysięcy dolarów.
Nie jest to kwota jakaś bardzo niska, tylko po prostu płacą tą jednorazową kwotę, że mogą przetłumaczyć książkę, a później już idzie sprzedaż jeszcze dodatkowo z tego.
No i też tutaj wszędzie już jest 50% z tej sprzedaży.
Więc przy dużej ilości tłumaczeniach i dużej sprzedaży na rynkach pozaamerykańskich, nie jest to niska kwota.
Można powiedzieć, że jest to jakiś dochód pasywny.
Jeszcze to w ogóle, ja teraz tutaj tylko z komentarzem, bo to ja akurat pamiętam właśnie ten wpis D.H.H. na temat tej ostatniej książki, którą zrobili z zdawnictwem.
A wiesz, oni już mieli też dobry track record, jakby poprzednich książek.
I to było jedno z takich punktów, które on powiedział, że kompletnie tracisz kontrolę nad polityką cenową, że nagle ta książka się pojawia za dolary na Amazonie i nie możesz z tym nic robić po prostu.
Gdzie nie chciałbyś na przykład tego robić, żeby po prostu nie pomniejszać wartości tak jakby długoterminowo.
I że to była jedna z jego uwag do publicznego, że od momentu, kiedy dochodzisz, to po prostu przestałeś to kontrolować.
A jak dodałbym jeszcze drugi aspekt, że ta książka nie jest w ogóle twoja.
Ta książka jest z zdawnictwa.
Nie wiem jak w innych, ale poleżam.
Ale ogólnie u mnie w apresie nie ma daty wygaśnięcia umowy.
Ogólnie książka przestanie być moja, znaczy przestanie być ich.
Jeżeli oni upadną albo ja umrę.
W skrócie to są dwa jedyne przetrwania umowy.
Więc na przykład teraz pojawił się temat drugiego wydania tej książki.
No i ja chciałem ją wydać swoim nowym modelu i tym startupiku, który robię.
Ale nie mogę, bo to jest ich książka i nie pozwolili mi po prostu tej książki wydać po swojemu.
I powiedzieli, nawet w tym stopniu, że powiedzieli, że no bo w sumie to byśmy chcieli, bo taki mieliśmy pomysł, żeby wydać drugą edycję, ale skoro ty nie chcesz, to my znajdziemy autora i on to pisze.
Tak, bo to jest tak, że takie pytanie też może do procesu podjrzałem, że negocjować tego z nimi nie mogliście, ale w ogóle robiliście review tych umów z Pravikiem?
Po prostu co to znaczy ta umowa dla was?
Ja nie robiłem.
Ona jest w gruncie rzeczy dość prosta.
Jedyne co, zobaczcie, no jakaś data pewno by się tam przydała, końca ważności.
A poza tym, szczerze mówiąc, nie czułem potrzeby.
Bo to co powiedziałaś z tymi autorami, to ja to obserwuję jako użytkownik, bo jest taka w miarę dobra książka o rzeczach, którymi kiedyś się zajmowałem, znaczy Directory, nie?
No i tam lista autorów już jest taka z 8 osób w tej chwili, naprawdę jest napisywana przez kogoś innego, nie?
No właśnie, no i to jest ryzyko na pewno.
Trzeba sobie to przeliczyć, czy się chce odbrać to dzieło z komuś, no ale to już mówiliśmy, tak?
Prestige kontra self-publishing.
W przypadku apresa to jest po prostu 10%.
Myślę, że to mogę powiedzieć, bo jest to po prostu na stronie gdzieś tam, surtej umowy nawet do ściągnięcia.
To potem się zwiększa w zależności od volumenu sprzedaży, więc po gdzieś tam tysiącach sztuk się robi 12,5%, potem 15% i tak dalej.
Ale startuje się od 10%.
Też są za prawa tłumaczenia jakaś tam jednorazowa kwota, a subskrypcje to w ogóle śmieszna sprawa, bo wydawałoby się, że to jakiś po prostu kura złorząca złote jaja, ale właśnie nie, bo po prostu dostaje się jednorazową płatność, niewielką w sumie, za to, że ta książka jest w różnych subskrypcjach i uważają, że to pokrywa wszelkie roszczenia z tego, że tę książkę czyta tam.
Więc to jest jedna z takich pierwszych transz, które się dostaje w ogóle na samym początku, zanim się sprzedaż ruszy na porządnie, to dostaje się właśnie taki payment jednorazowy za to, że to jest w Olejnych i innych subskrypcjach takich.
Konrad powiedziałeś o jednej patologii już, czyli o tej trochę patologii takiej, że tak naprawdę nie jesteś właścicielem swojej książki i to jest dosyć mocno ograniczające, jeżeli chodzi o plany na przyszłość.
Czy są jeszcze jakieś inne patologie, które były, które was zaskoczyły?
Na przykład ja znam autorów, którzy później wręcz obsesyjnie szukali swoich książek gdzieś tam na torrentach, po to, żeby tak naprawdę zobaczyć, jak wiele tej kasy ucieka, no bo bardzo mocno szanowali ten swój czas i teraz, no było im po prostu przykro nawet czasami widzieć.
Albo niektórzy stawali się bardzo mocnymi proponentami DRM-a na przykład, czyli technologii, które no pomagają troszeczkę unikać tego piractwa.
Inną ciekawą patologią na przykład jest to, o czym pisze autor System Design Interview, czyli że na przykład na Amazonach, gdzieś tam w Indiach, pojawiają się w ogóle pirackie papierowe wersje książek.
Ktoś to sprzedaje i zarabia kasę i to dla niego był totalny szok, że to się dzieje, że taka jest tego skala i że nikt z tym nic nie robi.
Jest pytanie, czy wy widzieliście jakieś tego typu patologie i czy te osobiście się z to jakoś tam angażowaliście albo tym interesowaliście?
Może Tomek, ja mogę.
Okej, dobra.
Ja czegoś takiego nie widziałem, jeśli chodzi o moją książkę, ale myślę, że tu jest większy problem właśnie jeżeli ktoś robi self-publishing, no bo też wydawca ma swoich prawników i też pewnie ma dział, który próbuje znaleźć takie nielegalne kopie i tak naprawdę oni się tym zajmują.
Więc to bardzo nie musisz się tym martwić, tak się wydaje na tym etapie.
Gorzej właśnie jeżeli masz self-publishing, rzeczywiście ktoś dystrybuuje tą twoją książkę w taki sposób.
Wspomniałeś, że papierowa książka, nawet wersyjna, to jest ciekawe.
Też chyba widziałem gdzieś taki post, że chyba na język rosyjski ktoś tłumaczył nieoficjalnie i był taki e-book po rosyjsku, jakieś książki.
Ale ja czegoś takiego swojej jeszcze nie widziałem.
Ja mam moją wadę egzotyczną powiedzieć, że e-booka z pirackiej wersji PDF-a znalazłem szybciej niż wydawnictwo mi wysłało oryginalną wersję PDF-a, więc nie wiem jak ona się tam znalazła, ale szybciej znalazłem piracką wersję niż oryginalną dostałem, więc gdzieś są jakieś przecieki, wycieki.
Były już dopisane jakieś przecieki?
Nie, tylko po prostu leżało sobie gdzieś tam na tych różnych PDF, download itd.
No ale mnie to nigdy specjalnie nie bolało, bo ja wiedziałem, że finansowy aspekt bezpośredniej sprzedaży nie jest tutaj tak istotny i szczerze mówiąc wolałem nawet, żeby czytali, niech mieliby nie przeczytać, niech już przedstawią piracką wersję, bo przynajmniej mnie będą kojarzyć dzięki temu, a ja nie zarobię tego dolara czy dwóch.
Trudno, ale ten zasięg był dla mnie ważniejszy, więc w tym wypadku mnie to aż tak nie bolało.
No teraz jest to problem, zwłaszcza jak masz ten publishing i bardziej czujesz, że to jest twoje i te pieniądze ci bardziej uciekają, to już pewnie trzeba by jakoś walczyć z tym.
Czy wydawnictwa z tym walczą?
Nie wiem, ja im wtedy o tym napisałem, nikt się nie przejął, więc mi się wydaje, że to jest takie, no cóż, walczą może z jakimiś stronami, konkretnymi, a nie ze swoją akurat książką, nie?
Dobra, to słuchajcie, trochę będziemy z EPL-stą, czyli jeszcze nie kończymy, ale patrząc na czas.
Dużo rozmawialiśmy o tym, wiesz, jak to działało i tak dalej, no ale totalnie tak, poświęciliście na to kupę czasu, pieniądze, pieniędzmi, sława sławą.
Pytanie, czy z perspektywy czasu było warto, nie?
Czyli czy patrząc na to wszystko, co się wydarzyło, to ten efort i tak dalej, to było coś, co było warto zrobić?
I w czym wam tak naprawdę to pomogło?
Tak, ale powiedziałeś tak słowa sławą, ale właśnie, spójrzmy holistycznie, czy na przykład dostaliście tyle tej sławy, ile żeście oczekiwali, czy na przykład przyniosło wam to taki rozwóz.
No to patrzę.
Także tak, spójrzcie holistycznie, czy było warto i czy na przykład, gdybyście mogli cofnąć czas, to czy jeszcze raz byście się na to zdecydowali?
To ja na pewno bym się zdecydował, bo w sam proces to jest coś, co mi się podobało, nie?
Że po prostu miałem przyjemność z pisania tej książki, czyli nawet ta droga była fajna.
Jak już się ukazała, to był taki dodatkowy efekt, ale sama ta droga i pisanie, wyrażenie tych swoich myśli, strukturyzowanie ich było super, nie?
Później jak czasem sobie wracam do tego, co pisałem, no to też nie pamiętam dokładnie już tego, tak?
I jest to fajne, żeby sobie coś przeczytać i pomyśleć, że ciekawe, ja to napisałem.
Więc sama ta droga była super dla takiej swojej radości, powiedzmy.
I no te aspekty finansowe, no to właśnie na pewno to wpływa mocno.
A jeśli chodzi o słabe, to nie wiem, czy to rzeczywiście jest taki wpływ.
No na pewno jest się bardziej rozpoznawalny, też łatwiej się gdzieś przebić, mówiąc, że jestem autorytetem tej książki, ale to nie jest taki jakiś efekt, że każdy nagle się zaprasza na jakieś konferencje topowe, czy coś takiego.
Dalej trzeba udowadniać to, że masz coś do powiedzenia ciekawego, masz plan i tak dalej.
Więc ja dodam ze swojej strony, że słabe też się przejęły tak, że kiedy się przyjąłem do klienta, to idąc korytarzem powiedziałem, o, to moja książka wziął na monitor.
Także był punkt.
Duża książka się sprawdza lepiej, dlatego warto dużej książki pisać.
Nie żałuję, myślę, że zrobiłbym to samo, natomiast może trochę inaczej.
Myślę, że bardziej bym się przygotował z siły przed ogólnie zgłoszeniem się i skomentowaniem tematu.
W pewnym momencie był to już jakiś wręcz problem po prostu, że ta książka jest, że trzeba ją dowieść, więc to był ogromny wysiłek i myślę, że to bym inaczej zaprojektował.
Sam fakt, że to zrobiłem, nadal bym to zrobił.
I coś mi to dało, realistycznie na pewno tą rozpoznawalność, otwieranie się, czyli na różne koncje, to się potem monetyzuje, oczywiście w ogóle ogrom wiedzy, którą zdobyłem przed szkoleniami, konsultacjami.
Uważam, że ta książka była bardzo dużą trampoliną gdzieś tam na drodze kariery, więc gdybym myślał o zrobieniu takiej książki tylko dla samej książki, to bym tego nie zrobił, bo to się nie opłaca.
Ale jeżeli to jest jakiś szerszy plan, wiesz po co to robisz i że chcesz dalej gdzieś użyć tego jako dźwigni, to zdecydowanie.
Trzeba wiedzieć, że to jest jednak dużo pracy.
Trzeba przemyśleć, uzgodnić z rodziną, rozplanować w czasie i wiedzieć, że będzie dwa razy trudniej niż się myśli, że będzie, więc po prostu rozsądnie, ale tak, polecam.
No dobra, książkę napisaliście.
Po tym jak już książka jest napisana, ona żyje trochę swoim życiem, oczywiście wy w jakimś sensie jeszcze ją promujecie, natomiast co dalej?
Czy teraz macie jeszcze jakiś plan związany z dalszymi losami tej książki albo nawet niekoniecznie tej książki, ale jakieś dalsze kroki zaplanowane?
Może kolejne wydania?
Może chcecie pójść za ciosem i właśnie nie jesteście już właścicielem tej książki, czy to wydawnictwo jest bardziej właścicielem, ale może jakieś kursy online?
Podobno na tym da się zarobić całkiem spore pieniądze.
Takie pytanie tam pojawiło się, widziałem gdzieś tam w kontekście.
Może jakieś inne plany związane z tym?
Czy na chwilę obecną takie plany już macie?
Tomek, bo ta książka jest całkiem świeża, bo ona wyszła jakoś pod koniec zeszłego roku.
Czy ty już jakieś plany masz?
No i ja poszedłem w inną stronę, czyli robię doktorat już w sumie.
Zapisałem, jak zakończyłem książkę, niedaleko po opublikowaniu, zapisałem się na doktorat na AGH i robię ten doktorat z Machine Learning AI.
No i tam też to mi się przydaje bardzo, że mam to obycie w pisaniu, no bo też na doktoracie kluczowe jest to, żeby pisać publikacje, tak?
Czyli w sumie napisałem jedną publikację, już współpracujemy z CERNem nad optymalizacją jakichś jobów w przetwarzaniu, używając Machine Learningu i myślę, że to, że mam takie obycie właśnie w tym pisaniu, bardzo mi pomaga.
No a tutaj oczywiście też nie jest to monetyzacja w sposób bezpośredni, tylko bardziej jeszcze budowanie wiedzy i może prestiżu w przyszłości, nie?
Ale to dało mi taką pewność, że udało mi się napisać książkę, trwało to dwa lata, teraz mogę jakieś przedsięwzięcie jeszcze dłuższe, na przykład zrobienie doktoratu jest około cztery lata i podejrzewam, że jest to trudniejsze nawet, ale ta droga też jest fajna, no i to jakby dało mi taką pewność, że jestem w stanie podbać temu i też poszerzyć jeszcze swoją wiedzę bardziej, nie?
Trochę poszerzenie na razie nie jest to monetyzacji bezpośrednio w taki sposób, tylko jeszcze w poszerzaniu tutaj wiedzy.
Ciekawa, nietypowa ścieżka powodzenia z doktoratem.
Kolega, który się...
Proszę Pani, cieszę się, że Tomek jesteś, bo mam nadzieję prawie na wszystko trochę inne pomyślenia i to się wspólnie zupełnia, włącznie z tym, że mówiłeś, że pisanie książki było przyjemnym procesem, to ja mogę powiedzieć, że było bólem.
Także tutaj też ja inaczej troszkę, w sensie ja monetyzuję to w jakiś sposób, pracuję na etacie, mam jakiś taki pomysł bycia raczej soloprzedsiębiorcą, sprzedawanie infoprodukcyjności, dostarczanie też darmowych rzeczy jak najwięcej, bo też żeby nie wszystko spowodowało się do zarabiania.
No i to jest wtedy częścią dużą.
Wydałem kurs, który jest takim kurs online, który jest przeniesieniem tej książki w świat właśnie kursów i to jest zupełnie inna forma.
Kolejna bardzo duża ilość pracy, natomiast na pewno kolejny etap, który bardzo dobrze domyka całość.
Jedni wolą przeczytać książkę, inni wolą przeczytać kurs, niektórzy mają obie rzeczy i no zdecydowanie na kursach się zarabia dużo więcej niż na książkach, więc to jest jakaś tam monetyzacja.
Poza tym oczywiście ja dużo występowałem, teraz może trochę mniej, już po pandemii na konferencjach, co wszystko zamyka w całość, bo jak się występuję, to ludzie mnie kojarzą, to wtedy może kupią kurs, książkę i ja lubię rzeczy budować tak, żeby to były takie zazębiające się puzzle.
Kurs, ta książka i ogólnie rozpoznawalność, blog, którego trochę może teraz zaniedbałem, jakieś elementy całości, które się nawzajem mają wspierać.
Kochany, ale to muszę cię jeszcze dopytać, bo ty masz jeszcze inne przedsięwzięcie, które gdzieś tam się koło twojego nazwiska kręci, mówię o crowdfobie, a ono jest mocno powiązane i teraz jakbyś mógł trochę nam opowiedzieć, bo też nie wszyscy wiedzą, co to jest, czym jest crowdfob, i to, że napisałeś książkę, to czy w jakimś sensie było inspiracją, czy może tak naprawdę było?
W stu procentach, w stu procentach.
Cały pain, całe wszystkie bóle, które znam z rynku wydawniczego, od strony autora i w ogóle troszkę już jako ten wydawniczy, powiedzmy, chcę zaadresować właśnie w coś, co się skrystalizowało w formie takiego sasa, start-upu, crowdfob, czyli takiego trochę innego sposobu wydawania książek, sposób społecznościowy przede wszystkim, gdzie cały ten ciężar pisania książki nie leży po stronie jednego autora, ale kilku, kilkunastu autorów.
Każdy wnosi swoją najlepszą cząstkę, nie trzeba zapychać rozdziałów jakimiś, ja na przykład pisząc książkę musiałem zrobić bardzo dużo researcha na tematy, których tak naprawdę się, no nie jestem ekspertem, na przykład Linux, historia komputerów i tak dalej, bo to bardzo dobrze ją uzupełnia, natomiast no dużo chętniej bym zaprosił kogoś, kto po prostu ma to w palcu, no ale przy obecnym modelu wydawniczym to nie jest takie proste i oczywiste, żeby tam, więc ten crowdfob ma to zaatresować, to jest taka zmonetyzowana Wikipedia, można powiedzieć, albo GitHub do pisania książek, gdzie potem łatwo się rozliczamy, wiadomo kto, ile się komu należy, jest zamknięta pętla właśnie od sprzedaży do autora, potem royalties się rozliczają, automatycznie wsparcie do wygodnego pisania pracy, komentowania nad książką, sam proces pisania, żeby też był taki właśnie, wszystko po to, żeby się wygodnie napisało książkę razem.
Co też widzę tu potencjałów też w książkach technologicznych, które celuję, bo one się potrafią deaktualizować i moim marzeniem jest, żeby różne społeczności pisały książki, jak ktoś tak zmęczony jak ja po napisaniu książki, nie może na nią patrzeć, to żeby mógł szybko spotkać współautorów z nową energią, którzy ją będą aktualizować.
Książki były takim trochę bardziej żywym tworem niż takim właśnie klocem, który człowiek wyrzuca z siebie i przez lata nie może patrzeć po tym, bo ogólnie się to kojarzy tylko z wysiłkiem i bólem tworzenia, więc taki byt bardziej dynamiczny, współtworzony przez grupę ludzi bardziej niż jednego autora.
Na wszystko w stu procentach tak jakby próbuję zaadresować te bóle, które sam widzę i spotkałem.
Ale to jeżeli dobrze rozumiem, to jest platforma, która ma łączyć zarówno takie wspólne pisanie książki, trochę na zasadzie a la projekty open source'owe albo a la Wikipedia, ale łącznie z dystrybucją, czyli jeszcze na przykład jakiś crowdfunding, żeby na bieżąco być w stanie to finansować od zainteresowanych czytelników.
Takie mechanizmy też tam bym chciał zamknąć, żeby właśnie early access'y, crowdfundingi były.
Wszystko chciałbym zrobić w takim SaaSowym modelu, czyli raczej sam sobie konfigurujesz, jak chcesz swoją książkę wydać, czy chcesz mieć taki crowdfunding, czy nie.
Taki LeanPub też, tylko że właśnie LeanPub wprost mówi, że nie wierzy w pisanie książek przez wielu autorów.
Ja stawiam w hipotezę, że to ma duży sens i że trzeba tylko to jakoś wesprzeć.
To jak i bycie, ale jeszcze powiedz na jakim etapie jesteście?
MVP sobie długie, więc jest to taki projekt po prostu na razie technologiczny.
Pierwszy marketing się oddał, jest jakieś tam pierwsze zainteresowanie, ale tego czego teraz potrzeba najbardziej to po prostu taki produkt, który można pokazać i zacząć przekonywać do pomysłu, więc wczesna faza MVP, tak powiedzieć.
Dobry panowie, słuchajcie, czas nas goni, mamy już 9.30, pora na nas.
Dzięki bardzo, że przyjęliście nasze zaproszenie, dzięki Konrad, dzięki Tomek.
Strasznie fajnie było pogadać z wami, no i dowiedzieć się trochę szczegółów.
Mam nadzieję, że było to pożyteczne przede wszystkim dla tych, którzy rozważają tę formę autopromocji, ale też tę formę dzielenia się.
Niektórzy z nas też po prostu lubią dzielić się wiedzą, albo czują pewnego rodzaju misje, więc każdy może sobie teraz ocenić, czy książki to jest dobry pomysł czy nie.
Myślę, że zachęciliście.
Takie jest moje wrażenie.
Obyśmy nie zniechęcili.
Tomaszu, czy ty masz teraz plany napisania kolejnej książki?
Wiesz co, tak.
Nie mam planu skonkretizowanego, może potrzebuję go.
Miałem taki pomysł, żeby się wsić i spisać doświadczenie na ostatnich 14 lat i jeszcze trochę wcześniej, tylko zastanawiałem się bardziej, czy jest odbiorcą.
Ja będę pierwszym odbiorcą, tak że masz rację.
Nie wiem, czy Tomka nie słyszał, bo nie słychać, ale słuchajcie.
Dobrze, kończymy.
Dzięki bardzo wszystkim za udział.
Trzymajcie się.
Miłego weekendu, miłego piątku i do usłyszenia wkrótce.
Dzięki, dzięki.
Cześć.
Dzięki.
Cześć.
Miłego.
Napisy stworzone przez społeczność Amara.org A teraz, jak widzicie, mamy tutaj też dużo rzeczy, które nie są w stanie się złożyć.